Duwnastego grudnia Komisja Europejska miała przedstawić Parlamentowi Europejskiemu projekt dyrektywy regulującej działania takich platform jak Uber, Glovo czy Bolt, a Parlament Europejski miał nad nim głosować.Nic takiego jednak się nie wydarzyło i platformy wykorzystujące niewolniczą pracę bez jakichkolwiek zabezpieczeń socjalnych mogą nadal spać spokojnie.

Uber Alles?

Może nie tak do końca, bo jednak worek z problemami rozpruł się w tym roku dla Ubera z powodu afery zwanej Uber Files, która wybuchła w wakacje. Ponad 120 tys. dokumentów wyciekło do sieci, a wynikało z nich wprost, że polityka firmy wobec rządów, a także pracowników oparta jest na wykorzystywaniu luk w prawie, intensywnym lobbyingu za ogromne pieniądze i wyciskaniu pracowników jak cytryn.

O sprawie pisał brytyjski Guardian,  The International Consortium of Investigative Journalists, a także polskie media. Łącznie w dziennikarskie śledztwo zaangażowanych było 180 dziennikarzy z całego śwaita.

Sygnalista lobysta

Były lobbysta Ubera Mark MacGann został sygnalistą i wyjawił wiele ciekawych informacji na temat firmy. Okazało się też między innymi, że Uber ostro lobbował ( z MacGannem i bez niego) wielokrotnie spotykając się z przedstawicielami Komisji Europejskiej i nie tylko. W czasie gdy przeciwko Uberowi we Francji protestowali taksówkarze prezydent Macron spotykał się z szefem Ubera i zapewniał o wsparciu. Firmę wspierał także Joe Biden, jeszcze jako wiceprezydent, a w Davos Uber rozmawiał z premierem Irlandii, Izraela i kanclerzem Wielkiej Brytanii. Okazało się też, że Nellie Kroes, była przewodnicząca Komisji Europejskiej lobbuje za Uberem w Unii.

Komisja 

Wreszcie jednak Komisja Europejska postanowiła przedstawić pakiet regulacyjny – czyli projekt dyrektywy –  wobec cyfrowych platform wykorzystujących pracę samozatrudnionych. Oszacowała ona, że wartość gospodarki opartej na platformach cyfrowych w UE od 2016 r. wzrosła prawie pięciokrotnie, z 3 mld euro do około 14 mld euro w 2020 r. Wyliczono, że we wszystkich państwach UE pracuje obecnie w ten sposób nawet 4 mln pracowników, o czym pisaliśmy już wiosną. A także o pięciu kryteriach, które definiują platformę jako pracodawcę, a kierowcę jako etatowego pracownika, jeśli kryteria zostaną spełnione.

A to Polska właśnie

W Polsce te propozycje nie są przyjmowane entuzjastycznie ani przez platformy, które ostrzegają przez „nierozważną decyzją Komisji”, ani przez wielkie korporacje doradcze, które straszą „setkami tysięcy kierowców, którzy nie będą mogli sobie elastycznie regulować czasu pracy” – i zamkną interes samozatrudnionego. Rzeczywiście, nienormowany czas pracy niewolnika jest ważny, ale nie zmienia to faktu, że pozostaje niewolnikiem korpomachiny.

Projekt dyrektywy spadł z porządku obrad i pojawi się w styczniu.

A wtedy wrócimy do szczegółów sprawy, która w Polsce będzie jeszcze bardziej skomplikowana z powodów legislacyjnych. Podczas gdy sądu w USA, Holandii, Belgii, Francji czy w Niemczech orzekają o etatowym stosunku pracy łączącym Ubera z jego pracobiorcami, w Polsce przepisy w ogóle nie przewidują domniemania stosunku pracy dla np. samozatrudnionych lub zleceniobiorców, a nie tylko zarobkujących poprzez platformy.

Witold Solski, przewodniczący OZZS „wBREw”

 

Tymczasem można wciąż podpisywać petycję domagającą się ludzkich warunków pracy w platformach cyfrowych.  https://act.wemove.eu/campaigns/uber-pl