Sezon w pełni, rząd rozpoczął przed wyborami polowanie na brać samozatrudnioną, która ukrywa się w lesie podatkowym. Zamiast wesprzeć półtora milionową armię wnoszącą do gospodarki spory procent PKB, traktowani są jak łowna zwierzyna podatkowa. 

Zmiany, które są proponowane, obejmują przede wszystkim uprawnienia skarbówki (KAS) i dotyczą; unieważniania starych, korzystnych interpretacji podatkowych, podniesienia opłat za wydanie nowych, przedłużenia okresu ścigania za zaległe podatki i – wisienka na torcie – blokowanie kont osób fizycznych na 96 godzin na podstawie podejrzenia. Tak, podejrzenia pracownika KAS, któremu wydaje się, że samozatrudniony coś kombinuje.

Jak to działa?

Blokowanie kont bankowe odbywa się na podstawie przepisów o STIR (system teleinformatyczny izby rozliczeniowej).  Blokada dokonywana jest na podstawie algorytmu, którego sposobu działania nie poznamy, bo jest tajny. Tajny algorytm ocenia ryzyko, że przedsiębiorca kombinuje – i bęc, spada blokada. Urzędnik KAS ma jedynie uprawdopodobnić, że takie ryzyko w ogóle istnieje, ale nie musi przedstawiać żadnych dowodów. Do tego konto jest blokowane na 96 godzin zamiast dotychczasowych 72, czyli na cztery dni robocze – w praktyce na tydzień.  Skojarzenia z Orwellem są tak oczywiste jak te z leninowską Rosją. Tyle czasu ma KAS na przedstawienie cienia dowodu. A jeśli go nie znajdzie, nikt samozatrudnionemu nie zapłaci odszkodowania, za rzeczy, które działy się w jego firmie przez tydzień, w którym nie miał dostępu do własnych środków finansowych.

To potężny bat, którego państwo nie zawaha się użyć wobec niepokornych. Projekt zmian nie wyjaśnia, czy blokada odbywać się będzie na przykład na podstawie życzliwego donosu. W końcu to też podstawa.

Reszta

Co do reszty, to w tym kontekście wydaje się mniej groźna, choć bardziej bolesna.

Opłaty za wydanie indywidualnej interpretacji podatkowej mają wzrosną z obecnych 40zł do wysokości średniej krajowej pensji, co jest kolejnym krokiem służącym zastraszaniu samozatrudnionych i innych pracobiorców. Jak grzyby po deszczu pojawią się jakieś „kancelarie interpretacyjne” pobierające mniejszą, ale i tak sporą opłatę. Za wiedzę, która nam się po prostu należy, bo to organ państwa zobowiązany jest do udzialania klarownych i precyzyjnych wyjaśnień obywatelowi. Nie za pieniądze, lecz nieodpłatnie. W przeciwnym razie mamy do czynienia z kolejną dyskryminacją tych, których stać na interpretację – i tych, których nie stać. Brak konstytucyjnej równości obywateli w dostępie do prawa jest tu oczywisty i Rzecznik Praw Obywatelskich pewnie już teraz otwiera kolejne listy w tej sprawie.

Dodatkowo, interpretacja będzie miała 5-letni termin ważności, co przysporzy państwu zarobku, a obywatelom – bólu głowy. Z powodu bałaganiarskich przepisów nie będzie wiadomo, czy stara interpretacja jest konkretnej sytuacji ważna, czy może już nowa. I tak otwiera się kolejne pole do nadużyć ze strony państwa wobec pracobiorców, w tym samozatrudnionych .

Długi pościg

I na sam koniec wiadomość, że fiskus będzie mógł nas ścigać przez całą wieczność. Stanie się tak dlatego, że wszczęcie kontroli celno-skarbowej wstrzyma bieg przedawnienia. Takie działania doprowadzą do wydłużenia terminu przedawnienia zobowiązania podatkowego nawet o całe lata.

Przypomina się zamordystyczna Polska podatkowa głębokich lat 90., gdy głównym celem skarbówki było dorwanie obywatela, wyciśnięcie z niego wszystkich zasobów finansowych i porzucenie na poboczu autostrady do dobrobytu. Wtedy też padały firmy małych przedsiębiorców, a rosły limuzyny niektórych pracowników skarbówki. Wszystko wskazuje na to, że obecne zmiany dążą w tym kierunku. Co zupełnie oczywiste, nikt z obecnie rządzących nie wpadł na pomysł skonsultowania ich z pracującą tłuszczą przedsiębiorców i samozatrudnionych, bo po co?

Witold Solski, przewodniczący OZZS „wBREw”