Czyli o tym, jak człowiek stał się śrubką w infrastrukturze krytycznej.
Człowiek rodzi się wolny, a wszędzie jest w kajdanach — rzekł Rousseau. I oto dziś, w XXI wieku, kajdany mają kształt przepustki do elektrociepłowni, identyfikatora w lotniskowym terminalu, lub — co bardziej groteskowe — loginu do platformy zarządzającej kurierami jak pionkami w grze, w której nie ma zwycięzców, są tylko szybsi przegrani.
Tak, drodzy Państwo, witajcie w epoce, w której ochrona infrastruktury krytycznej Państwa opiera się na zmęczonych barkach ludzi niewidzialnych. Ludzi, którzy nie mają ani imienia w nagłówkach gazet, ani głosu przy stole, gdzie decyduje się o przyszłości. Człowiek stał się elementem systemu — nie w sensie metaforycznym. Stał się śrubką. A kiedy śrubka zaczyna trzeszczeć? Cóż, wymienia się ją na nową. Taniej wychodzi.
BEZPIECZEŃSTWO PAŃSTWA? BEZPIECZEŃSTWO PRACOWNIKA!
Gdy polityk mówi o ochronie infrastruktury krytycznej, słyszymy słowa wielkie, pełne patosu. Flagi powiewają, orkiestra gra marsza, a w tle majaczą sylwetki elektrowni, serwerowni i kolei. Kto w tej orkiestrze dmucha w trąbkę bezpieczeństwa? Kto pilnuje, żeby światło świeciło, woda płynęła, a internet nie zgasł, gdy scrollujemy memy o końcu świata?
To nie generałowie, nie prezesi, nie ministrowie w garniturach szytych na miarę budżetów obronnych. To ludzie pracy. Ci, którzy codziennie, bez fanfar, bez fleszy, podtrzymują puls państwa. A ich godność, drodzy Państwo, jest dziś tańsza niż worek węgla w promocji po sezonie grzewczym.
Nie pytaj, komu bije dzwon — pisał Hemingway za Donnem. Dziś dzwon bije tym, którzy w służbie publicznej, w energetyce, transporcie czy zdrowiu, stali się zakładnikami własnego patriotyzmu. Bo jak nazwać sytuację, w której pracownik ochrony infrastruktury krytycznej zarabia mniej niż influencer reklamujący kubek na wodę strukturyzowaną?
ZWIĄZKI ZAWODOWE — RELIKT CZY OSTATNIA LINIA OBRONY?
Śmią mówić, że związki zawodowe to przeżytek. Że to dinozaury epoki industrialnej, które powinny wyginąć razem z maszynistami parowozów i telefonistkami przekładającymi kable. Jeśli związki to relikt, to czym jest państwo? Czym jest demokracja? Może i one przeszkadzają w nowoczesnym zarządzaniu?
Związki zawodowe są dziś ostatnim bastionem zdrowego rozsądku w świecie, gdzie algorytm decyduje, kiedy kurier może zrobić siku, a pielęgniarka musi walczyć nie tylko z wirusami, ale i z tabelką w Excelu, która nie przewiduje przerw na godność.
Bez związków zawodowych, bez tego wentylu bezpieczeństwa, Polska — i każde inne państwo — zmienia się w tykającą bombę społeczną. Bo ile frustracji da się upchnąć pod dywan milczenia, zanim ludzie zaczną mówić językiem, którego władza nie lubi słuchać — językiem protestów, strajków, gniewu, najpewniej BIERNOŚCI?
HUMOR BRZYDKI JAK RZECZYWISTOŚĆ.
Ale przecież tak wygląda humor w kraju, gdzie prekariat rośnie szybciej niż PKB, a praca na pierwszej linii frontu to nie misja, lecz wyrok — z zawieszeniem wypłaty w razie niesubordynacji.
CYWILIZACJA ZOBOWIĄZUJE
Gdy spoglądamy na dorobek ludzkości — od Aten po ONZ, od Magna Charta po Powszechną Deklarację Praw Człowieka — powinniśmy się wstydzić. Bo czym jest gmach cywilizacji, jeśli w jego piwnicach siedzą ludzie, którym odmawia się prawa do bezpieczeństwa, do głosu, do bycia człowiekiem?
Infrastruktura krytyczna to nie tylko stalowe konstrukcje, kable i serwery. To także serca i kręgosłupy tych, którzy ją obsługują. Jeśli pęknie serce człowieka, pęknie system. Jeśli złamie się kręgosłup moralny państwa, nie pomoże żadna ustawa o zarządzaniu kryzysowym.
CZAS NA FILIPIKĘ!
Wstydź się, Państwo! Wstydźcie się, politycy, eksperci od optymalizacji kosztów i apologeci wolnego rynku, który wolny jest tylko od sumienia! Kiedy ostatni raz spojrzeliście w oczy temu, kto utrzymuje przy życiu Wasze biuro, dom, miasto?
Każdy związek zawodowy, każda umowa zbiorowa, każdy protest — to krzyk człowieka, który przypomina, że nie jest zasobem ludzkim, lecz człowiekiem z krwi, kości i godności.
Ile jeszcze razy będziecie powtarzać, że nie ma budżetu na podwyżki, ale znajdzie się na premie dla zarządów? Ile jeszcze raportów o efektywności trzeba będzie napisać na grobach solidarności społecznej?
PUENTA, KTÓRA NIE KOI, ALE BUDZI.
Nie będzie trwałego bezpieczeństwa państwa tam, gdzie ludzie stanowią tylko tło dla błyszczącej infrastruktury. Związki zawodowe nie są przeszkodą w rozwoju — są fundamentem, na którym można budować państwo odporne, sprawiedliwe i ludzkie.
Więc jeśli jeszcze ktoś śmie powiedzieć, że czasy związków zawodowych minęły, to niech przypomni sobie, co dzieje się z maszyną, kiedy nikt już nie słucha jej cichego skrzypienia. Najpierw zgrzyt. Potem trzask. Potem ciemność.
Wtedy żadne wojsko, żadne służby specjalne, ani żaden system zarządzania kryzysowego nie włączą Wam światła.
Państwo bez kręgosłupa. Zignorowanie związków zawodowych prowadzi do katastrofy”
Infrastruktura krytyczna? Tak, ale bez ludzi z mięsa nie działa!
Śrubka się poluzowała – i to był człowiek. O godności w cieniu kabli i serwerów.