W obrębie każdej ludzkiej wspólnoty, niezależnie od jej stopnia złożoności, dostrzegalna jest obecność niewidzialnych ram, w które wplecione zostaje życie jednostek. Są to struktury społeczne. Systemy relacji, oczekiwań i reguł, które kształtują ludzkie działanie, niekiedy w sposób wręcz nieuświadomiony. W samej istocie tych struktur odnajdujemy tabu – najbardziej prymitywną, a zarazem najbardziej wysublimowaną formę społecznej kontroli.
Tabu stanowi sakralizację społecznego zakazu, który nie potrzebuje prawodawcy, bowiem istnieje jako osad kultury. Emile Durheim pisał, że: „To, co zakazane, staje się święte, a to, co święte, stanowi granicę dla ludzkiego działania”. Tabu jest mechanizmem, który zakotwicza jednostkę w porządku społecznym, czyniąc z niej nie tylko uczestnika, lecz także nieświadomego strażnika reguł.
Najbardziej powszechnym i uniwersalnym tabu, rozpoznawanym niemal we wszystkich znanych systemach kulturowych, jest zakaz kazirodztwa. Claude Lévi-Strauss, w swej fundamentalnej pracy „Struktury elementarne pokrewieństwa”, ukazuje zakaz jako strukturę wymuszającą wymianę między grupami, konstytuującą samą możliwość społeczeństwa. „Kazirodztwo nie jest tylko zakazem biologicznym, jest to konieczność strukturalna – ustanowienie Innego” – pisał Lévi-Strauss. W tradycji chrześcijańskiej echo tego zakazu odnajdujemy w Księdze Kapłańskiej: „Nie będziesz obcował cieleśnie z krewną swoją, odkrywszy jej nagość: Ja jestem Pan” (Kpł 18,6). Judaizm i islam również przywołują ten zakaz jako imperatyw boski, potwierdzając jego sakralno-instytucjonalny charakter.
Pokrewieństwo, rozumiane nie tylko jako więź krwi, lecz jako system pozycji i obowiązków społecznych, zostało ujęte przez Ralpha Lintona w modelu statusów przypisanych i osiąganych. Status dziecka, matki, ojca czy siostry – wszystkie są strukturalnie zdefiniowane, a więc nie podlegają dowolności. System pokrewieństwa nie tylko określa relacje, ale również determinuje wzorce powinności i dopuszczalnych zachowań. W wielu kulturach, jak na przykład w indyjskim systemie kastowym, pokrewieństwo staje się fundamentem hierarchii społecznej. Jak zauważył Louis Dumont, kastowość to „hierarchia czystości i nieczystości, w której relacje społeczne są porządkowane według moralnej geometrii boskiego porządku”.
Instytucja małżeństwa, której pozorna prywatność często skrywa strukturalną potęgę, stanowi kolejny przykład struktury społecznej opartej na ukrytych zasadach. Małżeństwo, według Lévi-Straussa, nie jest jedynie związkiem dwóch osób, lecz formą wymiany między grupami, służącą reprodukcji systemu pokrewieństwa. To, kto może się z kim ożenić, jaką zapłatę należy uiścić, czy związek powinien być monogamiczny czy poligyniczny – wszystkie te elementy są regulowane nie przez wolną wolę, lecz przez głębokie struktury kulturowe. Z perspektywy islamu, małżeństwo to kontrakt społeczno-religijny, w którym „kobieta jest powierzona mężowi przez jej waliego, a prawa i obowiązki są określone przez szariat” (Al-Bukhari). Podobnie w hinduizmie, małżeństwo stanowi jeden z sanskar – rytuałów przejścia, który scala rodzinę, kastę i dharmę w jedność.
Gdy Platon pisał w „Państwie”, że harmonia społeczeństwa wymaga „każdego na swoim miejscu”, nie przewidywał może jeszcze strukturalnego funkcjonalizmu Talcotta Parsonsa, ale przeczuwał ontologiczną konieczność porządku. Spencer i Comte zbudowali na tym przeczuciu koncepcję społeczeństwa jako organizmu, w którym każda część pełni swoją funkcję dla całości. Radcliffe-Brown, rozwijając tę ideę w etnograficznej praktyce, określił strukturę jako „sieć aktualnych relacji pomiędzy jednostkami” – a więc coś, co nie tylko istnieje, ale i żyje poprzez działania.
Anthony Giddens, w swojej teorii strukturacji, przekracza jednak klasyczne dualizmy. Struktura nie tylko ogranicza, ale i umożliwia – jest zarazem medium i rezultatem działania. W tym sensie, struktura społeczna jest jak język w ujęciu de Saussure’a, to system reguł (langue), z którego jednostki czerpią, by wytwarzać konkretne wypowiedzi (parole). To, co wypowiadamy, nigdy nie jest wyłącznie nasze. Tak samo to, jak żyjemy, nie jest wyłącznie naszą decyzją – jesteśmy graczami w grze, której reguły zostały ustalone wcześniej.
W grze życia wielką rolę odgrywają instytucje społeczne – zorganizowane formy działalności zbiorowej, które utrwalają normy i wartości. Rodzina, religia, prawo, edukacja – każda z tych instytucji jest zarówno nośnikiem, jak i produktem struktury. Kościół katolicki jako instytucja, formułuje aksjomaty życia społecznego w postaci Katechizmu, gdzie czytamy: „Społeczność ludzka zakorzeniona jest w osobowej naturze człowieka, a jej zasady są wyrażeniem porządku wpisanego przez Boga” (KKK 1878).
Zasady są również obecne w sieciach społecznych – dynamicznych układach relacji między jednostkami, grupami i organizacjami. Każdy akt społeczny jest aktem osadzonym. Jest odpowiedzią, kontynuacją lub zaprzeczeniem wcześniej ustanowionych form. Sieć nie tylko przekazuje treści kulturowe, ale je kodyfikuje i rekonfiguruje – jest jak matryca, w której dokonuje się społeczna inżynieria.
Wreszcie, trzeba wspomnieć o wspólnocie – formie organizacji społecznej, w której poczucie przynależności wykracza poza kontrakt czy obowiązek. Wspólnota zakłada współodpowiedzialność i wzajemność, a więc również obecność reguł, które nie są w pełni wyrażone. Jak zauważył Wolniewicz: „Norma moralna nie istnieje bez wspólnoty, a wspólnota bez normy moralnej jest tylko tłumem.”
Tabu, pokrewieństwo, kastowość i małżeństwo nie są anachronicznymi reliktami – są żywymi dowodami na to, że struktura społeczna nie zniknęła, lecz przybrała inne formy. Tak jak organizmy przekształcają się ewolucyjnie, tak i społeczne tabu przechodzi mutacje, ale nie traci swej funkcji, nie wyrzeka się ochrony porządku, reprodukcji ładu i ustanowienia ram, w których możliwe jest sensowne istnienie. To właśnie owe ramy, ramy w nas i ponad nami, konstytuują nas jako członków społeczeństwa, jako istoty społeczne, a nie tylko biologiczne.
Obserwowana współcześnie transformacja struktur społecznych nie oznacza ich zaniku, lecz raczej głębokie przeobrażenie form i mechanizmów działania. Struktura staje się niematerialna. Struktura trwa kodowana w algorytmach, formatowana przez interfejsy, zarządzana przez platformy cyfrowe. Struktura nie znajduje już swojej podstawy w świątyni, lecz w chmurze – nie manifestuje się przez rytuał, lecz przez kliknięcie. Jak zauważa Manuel Castells, „sieć staje się formą dominującą w nowej morfologii społecznej”, a więc również nowym porządkiem strukturalnym.
Architektura wspólnoty przyszłości nie będzie już oparta wyłącznie na geograficznym sąsiedztwie czy dziedziczonym pokrewieństwie. Będzie to architektura afektywna i narracyjna – konstruowana przez wybór, przez współdzielenie znaczeń, przez świadome praktyki współobecności. Wspólnota stanie się etycznym aktem tworzenia sensu we współbyciu. Jak pisze Olga Tokarczuk: „Wspólnota to nie tłum. Wspólnota to ci, którzy potrafią się nawzajem usłyszeć.”
Zatem najbliższa przyszłość nie przyniesie zaniku struktur, lecz ich subwersyjną metamorfozę. Zamiast instytucji – protokoły. Zamiast ról – identyfikatory. Zamiast kodeksu – karma. W tym nowym pejzażu społecznym potrzeba będzie nowych rytuałów, nowych symboli, nowych opowieści. I potrzeba będzie ludzi, którzy, niczym starożytni kapłani, podejmą się pracy architektów znaczeń. To oni stworzą nowe „święte granice” – nie po to, by zamykać, lecz po to, by czynić sens możliwym.
To nie będzie utopia, lecz nowy realizm. Delikatny, dialogiczny, świadomy własnej kruchości. W którym wspólnota nie zostanie odziedziczona, lecz zbudowana. I w którym struktura, choć niewidzialna, nadal będzie tym, co niesie. Jak pisał Kartezjusz: „Porządek rzeczy jest bardziej boski niż ich istota.”