„Can’t Help Myself” – to instalacja dwójki chińskich artystów, która chyba najlepiej obrazuje życie prekariusza. Nieco zapomniana po Biennale w Wenecji, teraz podbija media społecznościowe pokazując uszkodzonego robota, który całą energię poświęca syzyfowym próbom zebrania wciąż wyciekającego płynu, niezbędnego mu do sprawnego funkcjonowania. To prekariusz zrobotyzowany.

Tymczasem w świetle polskich doświadczeń prekaryzacja jest raczej powrotem do historycznie naturalnego poziomu niepewności niż jakimś nowym zjawiskiem. – pisze Witold Solski, przewodniczący OZZS „wBREw”

Prekariat bis

Gwałtowne powiększanie się szeregów prekariatu na przełomie XX i XXI wieku to spektakularny dowód, że światem rządzi to, co mamy w głowach, a nie to, co materialnie istnieje dokoła. Prekariat to ludzie odarci z gwarancji godnej pracy. Właśnie z tego powodu do mało której kultury słynna thatcherowska TINA (There Is No Alternative), czyli wizja de facto bezalternatywnego procesu historycznego, pasuje tak dobrze, jak do naszej. W świetle polskich doświadczeń prekaryzacja jest raczej powrotem do historycznie naturalnego poziomu niepewności niż jakimś nowym zjawiskiem.

Szybkie transakcje

Przeważa wrażenie, że takie zdobycze dwudziestowiecznego kapitalizmu europejskiego, jak stabilne zatrudnienie, BHP, limitowany czas pracy i prawo do urlopu, powszechna opieka zdrowotna i emerytura pozwalająca przeżyć, bezpieczne mieszkanie, powszechne zatrudnienie, wsparcie dla rodzin z dziećmi itp., a nawet komunikacja publiczna, to pozostałości antyrynkowego peerelowskiego etatyzmu.

Koncept „równych żołądków”, stosowany przez populizm ludowy, zastąpiono podobnie fałszywym konceptem „równych szans” w warunkach „wolnorynkowej” konkurencji, która ma być gwarantem większej społecznej wydajności pracy, a więc lepszego życia. Oznacza on dążenie do zastąpienia trwałych relacji przez jednorazowe transakcje. Zawarte wobec pracowników, pracodawców, klientów, kontrahentów, bez dalszych zobowiązań. Jak widzimy pracownicy trzeciego sektora, zatrudniani w systemie grantowym, stali się̨ de facto pozbawionymi bezpieczeństwa i płynącej z niego niezależności funkcjonariuszami publicznymi.

Społeczeństwo tymczasowe

Gdyby takie tymczasowe społeczeństwo powstało, miałoby dość łatwe do przewidzenia cechy. Najważniejszą byłby konformizm stymulowany przez terror niepewności. Ludzie niepewni losu, ale radzący sobie, nie wychylają się. Premiowana jest społeczna egoistyczna bierność. Stała walka o przetrwanie sprawia, że człowiek skupia się̨ na sobie i najbliższych. Nie angażuje się w nie swoje sprawy, nie w głowie mu wielkie idee.

Inną ceną za zgodę na wyzysk prekarian jest ksenofobia. Niepewność sprawia, że w innych widzimy raczej zagrożenia niż szanse. A w odmiennych zwłaszcza. W pakiecie spotka nas tradycjonalizm, politycznie objawiający się jako konserwatyzm. Niepewność wzmacnia potrzebę jakiejkolwiek trwałości. Wyzysk i wykluczenie odwołują się do potrzeby silnej władzy.

Ponieważ w prekarnej rzeczywistości siła władzy nie sięga spraw egzystencjalnych (pracy, dochodu, opieki), musiałaby to być władza silna w sensie dyscypliny społecznej i porządku prawnego, twardo dyscyplinującego tych, którzy naruszą reguły, jakie ustanowi.

Praca pod przymusem ekonomicznym generuje wybuchy rożnego rodzaju religijności, które towarzyszą zwykle gwałtownej utracie egzystencjalnej pewności.

W takim społeczeństwie demokracja, jaką znamy i próbujemy jeszcze praktykować, nie byłaby oczywiście możliwa, bo definitywnie znikłaby figura obywatela. Jakieś wybory mogłyby się odbywać, ale trudno byłoby sobie wyobrazić świadome dokonywanie wyborów przez zastraszonych, znerwicowanych, skupionych na sobie, zaoranych, miotanych populistycznymi emocjami ludzi. W istocie rzeczy musiałoby więc powstać społeczeństwo permanentnego stanu wyjątkowego lub czegoś w rodzaju znaturalizowanej wojny domowej. Wojny bez osobowego wroga, bo wrogiem byłaby wroga rzeczywistość.

Szarik, szukaj wroga

W miarę potrzeby władza mogłaby jednak kanalizować systemowe napięcie, wskazując – jak zwykle w obliczu kryzysowych tąpnięć – jakiegoś osobowego wroga albo wrogów. Jednym z nich jest powstanie prekariatu jako klasy w sobie (czyli bez samoświadomości), która istnieje faktycznie poza systemem politycznym i nawet się nim specjalnie nie interesuje, ponieważ całą energię poświecą na walkę o byt lub na rozrywkę, która pozwala uciec od egzystencjalnej troski. Wyłonienie się prekariatu stanowi prawdopodobnie zapowiedź powstania jakiegoś nowego porządku. John Keane nazywa go bankokracją. W Niemczech na tzw. samozatrudnieniu pracowało de facto około 400 tys. Polaków – prekariuszy, a ponad 2,5 mln wyemigrowało w poszukiwaniu pracy (w większości na niepewnych warunkach). W samej Polsce „samozatrudniona” jest więcej niż jedna na pięć osób teoretycznie znajdujących się na rynku pracy. Jesteśmy prawdziwymi denizenami (niepełnymi obywatelami).

Związek zawodowy prekariuszy

Każdy nowy marsz naprzód, ku bardziej sprawiedliwemu i równemu społeczeństwu, jest wyznaczany przez wyłaniającą się masową grupę społeczną. Tę klasę stanowi dziś prekariat. Każdy marsz naprzód odbywa się przez nowe formy działania zbiorowego, podejmowanego we wszystkich obszarach państwa. W nadchodzących latach ich źródłem nie będą związki zawodowe – chyba że radykalnie przekształcą siebie i swoje wartości.

Taką próbą jest OZZS „wBREw”. Każdy marsz naprzód prowadzi przez trzy przecinające się̨ pola walki toczonej przez wyłaniającą się klasę: o uznanie, reprezentację i redystrybucję. Walka o uznanie, dotąd zwykle beztrosko pomijana, dotyczy legitymizacji grupy jako bytu społecznego. Sprawcza podmiotowość prekariatu wymaga, by prekariusze i prekariuszki byli reprezentowani we wszystkich publicznych i komercyjnych sytuacjach zajmujących się nimi jako „klientami”. Musimy zdobyć i zdobędziemy głos bądź przedstawicielstwo. Nawet w Radzie Dialogu Społecznego i w Parlamencie. Jesteśmy głosem głosu pozbawionych. Władzę i media gdy nie zechcą rozmawiać zmusimy by nas słuchały.

 

Can’t Help Myself

https://www.youtube.com/watch?v=ZS4Bpr2BgnE

The Chinese artists Sun Yuan and Peng Yu participate in the 58th International Art Exhibition in Venice with their work “Can’t Help Myself” (2016) – Biennale w Wenecji