W odpowiedzi na interpelację pewnego posła Minister Zdrowia pisze tak: „Honorowe krwiodawstwo to misja i odpowiedzialność. Krwi nie można kupić ani wyprodukować, dlatego tak ważne jest jej honorowe oddawanie. Mając na uwadze, że krew jest potrzebna każdego dnia, a biorcą krwi może być każdy człowiek, niezależnie od wieku,
płci, czy wykonywanego zawodu, tak ważne jest zachęcanie i motywowanie społeczeństwa do honorowego krwiodawstwa.”
Jakimiż to środkami, zapytacie, Państwo ma „motywować” społeczeństwo do honorowego krwiodawstwa? Szczodrość jest przeogromna. Oto honorowy krwiodawca otrzymuje 9 czekolad! Może też skorzystać ze zwolnienia od pracy oraz wykonywania czynności służbowych w dniu, w którym oddaje krew, oraz w dniu następnym, a także na czas okresowego badania lekarskiego. Czyli w sumie dwa dni wolnego (i czekolady!). O ile czekolady są na koszt Państwa, to wolne – już nie, bowiem płaci pracodawca. Ale są pracodawcy, którzy uważają, że sama krew to za mało i oczekują od honorowych krwiodawców dodatkowo „daru życia” rozumianego całkiem dosłownie. Oto honorowy krwiodawca, skorzystawszy z przysługującego mu wolnego, ma to wolne odpracować. Przez dwa dni życia. Swojego.
Nie wierzycie? Tak, nam też trudno było uwierzyć, gdy pewien honorowy krwiodawca i zarazem górnik opowiedział nam, jak to przez 25 lat pracy pod ziemią zebrało mu się dodatkowe pół roku pracy, bo co miesiąc oddawał honorowo krew. I – dwa dni tu, dwa dni tam – niby wolne, ale gdy przyszło do emerytury, okazało się, że trzeba jeszcze trochę popracować, żeby codziennie móc oglądać słońce. Taki to dar.
Obiecaliśmy, że zrobimy, co potrafimy – napiszemy petycję w tej sprawie. Ale o jej losie nie decydujemy my, a parlamentarzyści. Jak myślice, zrobią coś?