Obietnice

Wyobraźmy sobie, że obietnice się spełniają. Media, które dotujemy, stają się publiczne. Regionalne i ogólnopolskie stacje publicznej radiofonii i telewizji, służą ludziom. Realizują publiczną misję, więc informują, edukują, dostarczają rozrywki, tworzą społeczne więzi między nami, Polakami. Pluralizm i polityka nareszcie zaczynają iść w parze. Nie umyka, co ogólnopolskie, ale i regiony mają swój przekaz. Wszystko to w telewizji, radiu i Internecie.

Jak mogłyby wyglądać takie media publiczne? Co widać już teraz, a co trzeba zostawić domysłom?  Wszyscy zainteresowani zastanawiają się, jaki kształt i formę przybiorą media publiczne, gdy wynurzą się już ze stanu obecnego chaosu i niepewności. Wiadomo, że ścierają się różne koncepcje, a różne frakcje chcą poprzez nie pozyskać wpływy na media lub zachować istniejące. Zespół ekspercki Fundacji Dobre Państwo opracował własną prognozę tego, co powinno się niebawem wydarzyć, jeśli media publiczne rzeczywiście mają być publiczne i społeczne.

 Założenia prognozy

Zakładamy, że niekomercyjne, regionalne i ogólnopolskie stacje radiofonii i telewizji, które tworzą i przekazują programy dla powszechnego odbioru służą ludziom. Przyjmujemy, że zostaną uzgodnione wytyczne rozwoju polskich mediów w zakresie realizacji obowiązków informacyjnych i kulturotwórczych oraz więziotwórczych. A także zostanie zagwarantowana wolność prasy i innych środków przekazu, a pluralizm będzie nie tylko werbalny, ale i funkcjonalny.

Zakładamy, że likwidacja publicznych mediów w ich dotychczasowym kształcie jest w pełni uzasadniona, a środki prawne (stan likwidacji) zostały dobrane trafnie. Doprowadzi ona do spisu i oszacowania składników majątkowych, także dóbr niematerialnych i prawnych i przeogromnych archiwów. Pozwoli skutecznie zarządzić pracownikami, i tymi, którzy wykonują swoje obowiązki na podstawie umowy o pracę, i samozatrudnionymi.

Zakładamy, że uda się wreszcie wypracować układ zbiorowy dla zatrudnionych w mediach, bo naszym zdaniem – lepszej okazji długo nie będzie.

Przewidujemy też, że przejęcie mediów publicznych odbędzie się z wykorzystaniem procedur likwidacji, uregulowanych najmocniej w k.s.h. i związane będzie z koniecznością pewnej falandyzacji prawa, by dotrzeć do systemowej i ustrojowej restrukturyzacji.

 Decentralizacja totalna 

Likwidacja TVP S.A. i Polskiego Radia S.A., a zwłaszcza rozgłośni i ośrodków regionalnych, może być krokiem w stronę prawdziwej decentralizacji. Wystarczy przecież utworzyć szesnaście Wojewódzkich Ośrodków Mediów Publicznych (propozycja nazwy nasza), które połączą majątek, ale także kadry dotychczasowych regionalnych spółek Polskiego Radia i Oddziałów TVP S.A. Mienie dotychczasowych ośrodków regionalnych poddane zostanie migracji i/lub zbyciu w przypadku zbędnych elementów.  Aportem do nowych jednostek wniesione zostaną składniki majątkowe z procesów likwidacji.

WOMP-om (Wojewódzkim Ośrodkom Mediów Publicznych)  należy dać wspólną siedzibę i zarząd, a następnie faktycznie i formalnie połączyć w jednego nadawcę, rozpowszechniającego lokalne programy. Można też rozważyć dołączenie do regionalnych holdingów medialnych także prasy – niedawna sprzedaż Orlenowi lokalnych tytułów powinna cały proces ułatwić – wszystko już przecież spisane, wiadomo, kto, co, kim i o czym. Wspólny portal internetowy wreszcie dostarczałby konkretnego, do tego multimedialnego, kontentu.

Formułą WOMP będzie samorządowy zakład budżetowy albo spółka prawa handlowego z udziałem samorządu. Istotnym jest, że nowe lokalne media osadzone będą na strukturze społecznej zbudowanej wokół województwa. Szesnaście WOMPów i ośrodek stoliczny wspólnie tworzyć będą publiczne media, które będą realizowały zasady wskazane w Konstytucji RP i w dokumentach międzynarodowych ratyfikowanych w Polsce. Można by się w wtedy zastanowić się nad prywatyzacją, zwłaszcza z udziałem samorządu, by uniezależnić lokalnego nadawcę od centralnej polityki.

Samorząd w mediach

Lokalnie zarządzać WOMPami będą struktury wojewody, marszałka, pracowników w formule spółdzielczej i dla pluralizmu z niszowym głosem doradczym wybranego organu władzy publicznej, co będzie wzmocnieniem struktury.

Pracownicy mediów publicznych, dziennikarze i pracownicy obsługi technicznej i administracji objęci zostaną umowami o pracę. Bez śmieciówek. Z gwarancjami ochrony niezależności dziennikarskiej i stabilizacji zawodowej. Władze ośrodków wojewódzkich i ogólnopolskich będą kolegialne i oparte na koncyliacyjnym procesie nominacji procedowanych w transparentnych konkursach kwalifikacyjnych.

Centrala

Podobny zabieg można by przeprowadzić również w tzw. Centrali. Połączeniu uległaby Telewizja Polska S.A., Polskie Radio S.A. i PAP S.A. Emitowałyby wszystkie te programy, które udało się przez lata stworzyć, także w Internecie. Połączenie polskich doświadczeń z czasów „Teatru telewizji” „Kobry” „Kabaretu Starszych Panów” „60 minut na godzinę” „Tele-echa” „Piórkiem i węglem” „Zwierzyńca” i wielu innych do dzisiaj pamiętanych formatów z jednej strony, z modelem brytyjskiej telewizji BBC wraz z amerykańskim rozmachem lokalnych radiostacji, które relacjonowały „Wojnę światów” Orsona Wellesa. Tak mogą i powinny funkcjonować nowe media publiczne.

Jednak czy powinny być spółką prawa handlowego, czy też jednostką sektora finansów publicznych, optymalnie – jednostką budżetową? Pytanie w istocie sprowadza się do tego, czy nowe media publiczne mają być kolejnym komercyjnym nadawcą, czy też raczej – skupią się na realizacji swego konstytucyjnego celu, czyli realizacji misji publicznej. Nie obok komercji, lecz zamiast niej.

Jednostka budżetowa mogłaby wreszcie korzystać w pełni z publicznego finansowania, bez sprzyjania którejkolwiek z politycznych, a co ważniejsze – rządzących – opcji. Ile w ustawie budżetowej, tyle na koncie. Nie w depozycie, nie w zawieszeniu, bo akurat przypada powyborczy czas i nie wiadomo, ile komu i na co. Można by wreszcie zwiększyć udział całej sfery dotąd pomijanej nieco wstydliwym milczeniem – tzw. „pozarządówki”. Partycypacja społeczna, tematy trudne, lecz sprzyjające inkluzywności, kultura wysoka i edukacja, wszystko, co dotąd spychano na margines z potrzeby podnoszenia oglądalności i zyskowności, mogłoby znaleźć swoje miejsce. Marzenie? Nie, BBC tak robi media od lat.

Całość inspirowana i nadzorowana będzie przez Ogólnopolską Radę Mediów Publicznych. Powołanie jej ustawą nie będzie wymagało zmian w Konstytucji RP. Z zachowaniem legalności, funkcje i zadania KRRiT, sprowadzone zostaną do precyzyjnych zapisów z ustawy zasadniczej, o czym poniżej.

Będzie można pozbyć się sztucznego z perspektywy Konstytucji tworu – Rady Mediów Narodowych (RMN). Po reorganizacji okaże się redundantna i działała będzie tylko do czasu zabezpieczenia finansowania na czynsz i płace.

Nowy regulator

Nowa rzeczywistość mediów jest cyfrowa. Tradycyjne rozpowszechnianie treści traci na znaczeniu. Coraz ważniejszym źródłem informacji i rozrywki staje się Internet. Truizm? Oczywiście. To dlatego kontrola treści audiowizualnych nie może ograniczać się do radia i telewizji, musi objąć również przestrzeń internetową. To dlatego Unia Europejska wypracowała EMFA (European Media Freedom Act), DSA (Digital Services Act) i DMA Digital Markets Act), które musimy pilnie wdrożyć.

Czy dotychczasowa struktura organów kontroli cyfrowej przestrzeni wystarczy? Oczywiście – nie. Czy KRRiT, monitorująca tradycyjne media pod kątem zgodności z prawem publikowanych w nich treści, to organ który jest w stanie objąć swym działaniem również zasoby internetowe? Nie. KRRiT potrzebuje więc zmian. Czy da się szybko zmienić Konstytucję? Również nie.

Czas na nowy organ, który będzie łączył dotychczasowe kompetencje UKE i KRRiT.

Jednym z celów będzie skodyfikowanie zasad publikacji treści audiowizualnych w Internecie i uruchomienie krajowej chmury do archiwizowania danych. Utworzona zostanie centralna publiczna jednostka archiwizacji cyfrowych dóbr kultury, która finansowana będzie z budżetu.

Oczekujemy, że treści audiowizualne, także te, z którymi spotykamy się w sieci, zostaną poddane ocenie, by zapewnić tak wyczekiwany pluralizm i nieskrępowany dostęp do informacji. Rolą regulatora będzie zagwarantowanie wolności mediów oraz interesu publicznego.

By po połączeniu Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, która w przeciwieństwie do UKE jest organem konstytucyjnym, nie została wyeliminowana z ustrojowego porządku Państwa, należy pozostawić jej wpływ na obsadę władz mediów publicznych. Zapewne również prawo do opiniowania koncesji udzielanych przez nowego regulatora na rozpowszechnianie programów oraz prawo do pozasądowego rozstrzygania sporów o to, które treści wolności słowa nadużywają, przeczą prawu do informacji i nie służą interesowi publicznemu. Czy wpływ na obsadę władz mediów publicznych oznacza, że to KRRiT miałby wskazywać, kto będzie szefował nowym mediom? Niekoniecznie. Można przecież wprowadzić system opiniowania, sprzeciwów itd. Nic bez KRRiT, ale nie wszystko wyłącznie w KRRiT.

Czy czeka nas powrót do niesławnego Radiokomitetu? Nie, oczywiście, że nie. Ale wszystko zależy nie od podobieństwa formy, a od treści, którymi się ją wypełnia. Tak jak jednostka budżetowa z powodzeniem nadaje się na formę działania mediów publicznych, tak i organ państwa może obsadzać ich władze. Pod jednym warunkiem: co publiczne musi brać się z wolnego społeczeństwa

Abonament

Zniesiony zostanie kosztowny w poborze i budzący kontrowersje równościowe abonament.

Zapowiedź opłaty audiowizualnej, powszechnej, a więc niedobrowolnej, już jest. Trwają prace, mnożą się projekty. Czy jednak konieczna jest jakakolwiek opłata na media publiczne? Zwłaszcza gdy będą one działały w oparciu o model jednostki budżetowej? Wydaje się, że skoro państwo pobiera rozmaite daniny na swoje działania, żadne dodatkowe opłaty potrzebne już nie są. Media mogłyby być finansowane z zatwierdzanej przez KRRiT i uchwalanej w budżecie subwencji oraz z wpływów z własnej działalności operacyjnej.

Skończą się wreszcie spory i targi o to, komu, ile i na co. Skończy się też cichy szantaż i całkiem wyraźna, choć nieformalna, zależność. Państwo ma media, to je finansuje. Jak wojsko, policję i wiele innych „państwowych” spraw.

Inkluzywny model budowy nowoczesnych mediów publicznych, oparty na różnorodności i z wykorzystaniem istotnego udziału czynnika społecznego powinien pozwolić pokonać trudny okres reorganizacji. Dywersyfikacja i uczciwa konkurencja na rynku zbudują sieć, która uczy, bawi i wychowuje.

Powtórka z Radiokomitetu?

Oczywiście, trudno nie pamiętać, że „państwowa telewizja” już kiedyś była, a wspomnienie z czasów słusznie minionych pokazuje, jak ryzykowny to konstrukt. Jednak po doświadczeniu z mediami publicznymi działającymi w formie spółek akcyjnych, których jedynym właścicielem był Skarb Państwa, wiadomo na pewno, że pluralizm i apolityczność nie ma swoich źródeł w formie prawnej, a w czymś zupełnie innym. Albo państwo jest reżimem i tworzy reżimowe media, albo „publiczny” znaczy „wolny”, bo jest emanacją wolnego społeczeństwa.

Sami sobie tworzymy media publiczne. Konkurencyjne, niekomercyjne, misyjne i publiczne.

Zróbmy to wspólnie. Tak chcemy, zatem tak się stanie. To dobra wizja dla Polski.

 

Katarzyna Kosakowska                                                Witold Solski