Marceli Kwaśniewski jest mediatorem w Europejskim Instytucie Mediacji

Moja pierwsza praca

to niewolnicze mycie schodów w PRLowskim systemie sprzątania klatek schodowych przez lokatorów zamiast przez pracownika spółdzielni mieszkaniowej. Niczego mnie nie nauczyła poza niechęcią do przymusowej pracy na żądanie tych, którzy mają nad nami władzę.

Pierwsze zarobione pieniądze

w całości wydałem lekką ręką na rozrywki, zupełnie nie czując potrzeby posiadania banknotów i monet czyli tego, co i tak nie miało w schyłkowym PRLu większej wartości.

Najlepsza praca

była pracą we własnej firmie medialnej, gdy rynek dopiero się rozwijał i było na nim wiele miejsca nie tylko do zarabiania pieniędzy ale i dla kreatywności. Satysfakcję z tej pracy dawały oprócz zarobków w ogromnym stopniu pozytywne reakcje odbiorców, relacje z nimi nie tylko w sferze biznesowej. To stwarzało poczucie, że pracuję dla kogoś, nie tylko po coś. Ten model powtarzam w mojej obecnej firmie, w której liczy się przede wszystkim jak i dla kogo pracuję – bo często jest to praca na rzecz i w interesie dzieci.

Najwięcej mnie nauczyła

praca malarza w jakiejś prywatnej brygadzie, gdy chciałem zarobić na wakacje. Majster  powiedział, że pracujemy na godziny i mam zwolnić tempo, bo „do roboty trzeba mieć odpowiedni stosunek” – i wyjaśnił jaki, co jednak nie nadaje się do zacytowania. Poważnie, to największą lekcją była praca dla radia i telewizji, zarówno pozytywną jak i negatywną. To była cenna wiedza o tym, że zespół staje się kreatywny, gdy ludzi łączy relacja partnerska w pracy, gdy nie ma drącego się szefa ale też nie jesteśmy grupką kolegów na piwie. I o tym, że najgłupsza jest odtwórcza praca bez celu, choć bywa groteskowo śmieszna.

Pracuję

zbyt wiele, przez cały tydzień, co nie jest dobre. Ale zbliża się Nowy Rok i noworoczne obietnice….

Praca

to katorga lub spełnienie, a wszystko uzależnione jest od naszego pojmowani tego pojęcia. Jest katorgą, gdy jej efektem są tylko pieniądze. Może być spełnieniem, gdy jest kreatywna i przynosi wartość nie tylko materialną.

Do pracy motywuje

mnie ciekawość tego, co się wydarzy, co się stanie, czego się dowiem wykonując zadanie, które sobie stawiam lub którego się podejmuję. Za ciekawością idzie satysfakcja z dobrze wykonanego zadania – i to też jest motywujące.

Idealna praca

to „robota lżejsza od spania” – jak mawiał klasyk. Czyli taka, którą wykonuję chętnie, bo wspiera samorozwój, poszerza wiedzę czy zakres umiejętności, posiada cel. No i nie zajmuje szesnastu godzin dziennie przez cały tydzień. Wystarczyłoby pięć godzin przez cztery dni w tygodniu.

Wzorem człowieka pracującego jest ten, kto potrafi znaleźć równowagę pomiędzy pracą a życiem prywatnym.

Godziwa płaca

pozwala na więcej niż tylko przeżycie. Daje spokój finansowy zaspokajając podstawowe potrzeby i umożliwia realizację pasji niezależnych od pracy. Dla każdego będzie to inna kwota, bo nie mamy jednakowych żołądków ani pragnień.

Nie trzeba ciężko pracować

– bo to mit czyniący z człowieka niewolnika i umożliwiający jego wyzysk, zarówno w systemie socjalistycznym jak i kapitalistycznym oraz w paru innych. Trzeba pracować z sensem i kreatywnie.

Przyszłość bez pracy

pojmowanej w dzisiejszym paradygmacie nastąpi prędzej niż później, co będzie dla wielu ludzi tragedią. Poczują się pozbawieni podstawy istnienia, będą sfrustrowani i niezadowoleni. Jeśli szybko nie pojawi się  konkretna wizja Nowej Pracy, przyszłość bez pracy będzie raczej ponura.