Wiek XXI przyniósł ze sobą nie tylko technologiczną rewolucję, ale także konieczność przemyślenia od podstaw najstarszych kategorii socjologicznych i politologicznych. Dekodujemy desygnaty jednostki i społeczeństwa. Tradycyjne przeciwstawienie tych dwóch porządków – uformowane przez liberalizm, radykalizowane przez totalitaryzmy, a zbanalizowane przez kulturę masową – okazuje się dziś nie tylko jałowe, ale wręcz szkodliwe.

 

Charles Horton Cooley już na początku XX wieku przestrzegał przed tym błędem, pisząc, żę „Jednostka i społeczeństwo nie są odrębnymi zjawiskami ani siłami, lecz są zbiorowymi i dystrybutywnymi aspektami tej samej rzeczy – Ludzkiego Życia.” W epoce algorytmów, globalnego prekariatu i hybrydowej podmiotowości ekonomicznej, diagnoza odzyskuje swoją ostrą aktualność.

Społeczeństwo w ujęciu Cooleya nie jest strukturą zewnętrzną wobec jednostki, lecz organizmem, w którym jaźń powstaje w wyniku interakcji, komunikacji i wyobrażeniowej identyfikacji z innymi. Podobnie jak w myśli George’a Herberta Meada, to dialogiczna natura „ja”, zrodzona z kontaktu, nie z odosobnienia, konstytuuje podstawy podmiotowości. Ideologia skrajnego indywidualizmu neoliberalnego, oparta na fikcji samowystarczalnego homo oeconomicus, nie tylko wypacza rzeczywistość społeczną, ale wytwarza struktury alienacji, atomizacji i odspołecznienia, co doskonale uchwycił Zygmunt Bauman, pisząc o „płynnych tożsamościach” i „społeczeństwie bez wspólnoty”.

Myśl Cooleya nie zatrzymuje się na apoteozie grup pierwotnych. Przeciwnie, wskazuje on na napięcia, jakie rodzi współczesna organizacja społeczna. Obnaża i stawia konformizm kontra indywidualność, dziedziczenie kontra współzawodnictwo, instynkt kontra moralność, klasa kontra dobro wspólne. Napięcia nie są dowodem na konflikt jednostki ze społeczeństwem, lecz wyrazem jego dynamicznej ewolucji. Konflikt staje się funkcjonalny, jak pisał Lewis Coser, a różnica interesów, pod warunkiem instytucjonalizacji, staje się katalizatorem postępu.

Powraca pytanie o rolę związków zawodowych jako instytucji pośredniczących między jednostką a strukturą. Cooley pisał o „zorganizowanej i inteligentnej świadomości klasowej ludzi żyjących z pracy własnych rąk”, jako podstawie nowoczesnej demokracji. Współczesna gospodarka cyfrowa, w której samozatrudnienie, freelance i praca platformowa stają się dominującymi formami zatrudnienia, wymaga nowego modelu związkowości. „Nie jesteśmy robotnikami w klasycznym sensie, ale nadal żyjemy z pracy naszych rąk. Tyle że nasze ręce klikają, kodują, moderują, tworzą treści. To jest nowa praca i potrzebuje nowych związków,” mówi manifest GHOST Union, związku zawodowego samozatrudnionych i twórców cyfrowych.

Związki zawodowe w przyszłości nie będą opierać się na tradycyjnej kategorii pracodawcy i pracownika. Będą to raczej sieci wsparcia, organizacje obronne, ale też platformy wiedzy, samorozwoju i reprezentacji w systemach zarządzanych przez sztuczną inteligencję. Ich rola przesunie się w stronę mediacji z systemami algorytmicznymi. Nowe związki, WBRREW przyzwyczajeniom, będą musiały walczyć o przejrzystość algorytmów, prawo do wglądu w modele decyzyjne, zabezpieczenie praw cyfrowych i godnych warunków pracy w środowisku wirtualnym.

Cooley, gdyby żył dziś, zapewne dostrzegałby w tym szansę na odnowę moralną społeczeństwa. Jego wizja samorozwoju, moralnej wspólnoty i duchowego uczestnictwa znalazłaby przedłużenie w demokratyzacji technologii, w walce o „interfejsowe obywatelstwo” – prawo do współudziału w projektowaniu i kontroli systemów, które współokreślają nasze życie.

Niemniej pojawiają się też stanowiska alternatywne. Yuval Noah Harari ostrzega przed powstaniem „niepotrzebnej klasy” – ludzi wypchniętych poza obieg ekonomiczny przez AI i automatyzację. Inni, jak Nick Srnicek i Alex Williams, proponują post-pracownicze scenariusze. Zachęca i wabi powszechny dochód podstawowy, automatyzacja własności publicznej, digitalne dobra wspólne. W tych koncepcjach związki zawodowe ulegają transformacji z instytucji kontraktowania pracy w instytucje obywatelskiego nadzoru nad technologią, redystrybucją i planowaniem.

Jednocześnie istnieje nurt konserwatywno-korporacyjny, oparty na koncepcji współpracy między kapitałem a pracą przy udziale państwa. Przykłady takiej trajektorii znajdziemy w Niemczech (Mitbestimmung), czy w nowoczesnym modelu japońskim. Tu związki zawodowe mają raczej charakter moderacyjny, dostarczając państwu wiedzy operacyjnej i odgrywając rolę partnera dialogu społecznego. Ten model może zostać odtworzony w rzeczywistości cyfrowej, z tą różnicą, że obok państwa pojawi się nowy suweren decyzyjny, na scenę ludzką wkracza sztuczna inteligencja.

W przyszłym porządku, w którym AGI będzie współuczestniczyła w zarządzaniu procesami społecznymi, relacja jednostki do społeczeństwa będzie wymagała nowego paradygmatu, współgrania w partycypacji neurospołecznej. Będzie to forma współodczuwania i współdecyzji w oparciu o dane, empatię syntetyczną i proceduralną inkluzyjność. Jednostka zachowa sens tylko wtedy, gdy jej „ja” zostanie włączone w kolektywny proces poznawczy i decyzyjny. Możliwe scenariusze obejmują zarówno model sieciowy, oparty na współdecydowaniu i pluralizmie poznawczym, jak i scenariusze dystopijne, tj. zarządzania „zbiorem danych”, w którym indywidualność staje się redundancją.

Aby temu przeciwdziałać, związki zawodowe nowej ery muszą przekształcić się w organizacje epistemiczne. Związki zawodowe WBREW pokusie konformizmu, muszą reprezentować nie tylko interes ekonomiczny, ale też wartość uczestnictwa, godność poznawczą, równość informacyjną i prawo do reinterpretacji cyfrowej rzeczywistości. Innymi słowy, muszą stać się nowymi instytucjami humanizmu.

Charles Horton Cooley, socjolog introspekcji i moralnej syntezy, pozostaje patronem takiej wizji. W jego filozofii nie ma miejsca na iluzję samowystarczalnej jednostki, ale też nie ma zgody na jej rozpuszczenie w anonimowym kolektywie. Jest tam propozycja inna. Zaklinanie wspólnoty moralnej, w której jednostka i społeczeństwo – wspomagane przez technologię, ale nie przez nią zdominowane – współkształtują nowe formy życia, wiedzy i sprawczości.

Od nas zależy, czy ta przyszłość stanie się rzeczywiście ludzka.