Pan Michał Sadoń, szef Straży Marszałkowskiej i narzędzie partii rządzącej, na ciche (jak mówi się w kuluarach) polecenie pewnej posłanki PIS postanowił wyrzucić z Sejmu całkiem legalnego lobbystę, Witolda Solskiego, przewodniczącego OZZS „wBREw”. Strażnik marszałkowski ( a warto pamiętać, że teraz nosi on ostrą broń ze sobą, na co zezwolił PIS) wypisując niespójne i nieweryfikowalne kocoboły o plakietce na piersi prezesa stwierdził, że nie wpuści go do Sejmu i już.

Jak to w PRLowskiej szatni; „Nie mamy pańskiego płaszcza, i co nam pan zrobi?”. Lobbysta zaprotestował u marszałek Witek, która zignorowała lobbystę i jego interesy, które nie pokrywają się z interesami partii rządzącej. A następnie odesłała do Biura Komunikacji Społecznej. Co ciekawe, od bełkotliwej odpowiedzi Biura i decyzji absolwenta bezpieczeństwa nie ma innego niż sądowe odwołanie.

Pan Sadoń, potulny wykonawca poleceń partyjnych, wsławił się między innymi zakazem wstępu dla Marty Lempart, która rzekomo wyłamała stalową bramę do partyjnej twierdzy jego zleceniodawców oraz tym, że uniemożliwił wstęp do Sejmu delegacji niepełnosprawnych. To także za jego panowania wydarzył się wypadek z bronią, którą postrzelił się jego kolega strażnik. Ma więc na koncie już sporo autentycznych dokonań. Kiedyś mówiło się o takich „damski bokser”, dziś za to samo się awansuje i pewnie dlatego komendant, jako wielbiciel piłki nożnej przeleciał się z posłami PIS na turniej piłkarski polityków w Rumunii. Dzięki swym talentom obronnym absolwent bliżej nieznanej akademii tego i owego, zajmujący się bezpieczeństwem partii rządzącej, jednoosobowo i nieodwołalnie decyduje o tym, kto może wejść do Sejmu średniej wielkości europejskiego podobno kraju, a kto nie. Ciekawe, kto z kolei decyduje o decyzjach pana Sadonia?