Między eudajmonią a harmonią
O etyce, sprawiedliwości i startupie, który stał się imperium

Człowiek wchodzący w świat decyzji biznesowych przypomina kogoś, kto stojąc na moście nad mglistym rozlewiskiem próbuje dostrzec dno. Widzi jedynie odbicia. Postrzega światło zysku, cienie porażki, rozproszone światła odpowiedzialności. Potrzebuje światła etyki. Nie ideologicznego neonowego sloganu, lecz rozumu, cnoty, systemu. Potrzebuje Arystotelesa, Konfucjusza.

 

Szukamy także Johna Rawlsa i  Paula Orfaela, założyciela Kinko’s, który – niczym grecki heros w dżinsach – przeszedł przez krainę startupów, wyniósł z niej złoto, ale i ranę.

Sprawiedliwość jako uczciwość. Teoria Rawlsa w praktyce świata korporacji.

Rawlsowska „justice as fairness” jest dziś bardziej aktualna niż kiedykolwiek wcześniej. To nie tylko filozofia polityczna, to mapa negocjacji między globalnymi interesariuszami. Ścieżka labiryntu między akcjonariuszami, pracownikami, państwami, klientami. Rawls zaprasza nas do myślowego eksperymentu. Naucza, że pozycja pierwotna i zasłona niewiedzy to warunki, w których – nie wiedząc, kim się stanie – człowiek wybiera takie zasady, które zabezpieczą najbardziej wrażliwych. W świecie, gdzie CEO zarabia 300 razy więcej niż pracownik linii produkcyjnej, brzmi to niemal jak bajka. Ale to bajka, która zawiera metodyczny przepis na rzeczywistość.

Rawls nie był naiwny. Mędrzec nie proponował redystrybucji z litości. Chciał uczciwości jako konstruktu społecznego, który zapewni równe prawa i mechanizmy awansu (fair equality of opportunity), nie zaś tylko równość startu. Zasada różnicy (difference principle) głosi, że nierówności są dopuszczalne tylko wtedy, gdy służą tym najsłabszym. Brzmi to jak obietnica dla świata post-pandemicznego i po-inflacyjnego, który musi zdefiniować na nowo sens wzrostu. W tym sensie Rawlsowska sprawiedliwość to algorytm uczciwości w czasach globalnych łańcuchów dostaw i indeksów ESG.

Wyobraźmy sobie, że zarząd globalnej korporacji tworzy strategię wynagrodzeń „zza zasłony niewiedzy” – nie wiedząc, czy będzie szefem czy kierowcą ciężarówki w Kongo. Jak wyglądałaby polityka płac? Jak zaprojektowaliby świadczenia społeczne? Jakie zasady rządziłyby ich globalnym ESG-em?

W tym miejscu dygresja. Paul Orfalea, twórca Kinko’s, był geniuszem ekspansji i uosobieniem przedsiębiorczości Zachodu. Ale też, jak sam przyznał, człowiekiem targanym gniewem, nadmiarem odpowiedzialności i wypaleniem. Mówił, żę „Myślałem, że tylko ja mogę decydować, tylko ja mogę wetować. To było toksyczne.” Mimo że stworzył imperium, koszt emocjonalny był olbrzymi. Dopiero po sprzedaży firmy do FedExa zrozumiał, że sprawiedliwość w organizacji to także sprawiedliwość dla samego siebie. To ważna lekcja dla każdego przedsiębiorcy, który na konferencjach chwali się porażkami, ale milczy o swoim gniewie.

Arystoteles i Konfucjusz to dwa genotypy etyki cnoty.

Zanim stworzymy jakąkolwiek strukturę sprawiedliwości, musimy zapytać o to czym jest dobro człowieka? Tu zaczyna się opowieść o dwóch geniuszach. Myślicielach, Filozofach o Arystotelesie i Konfucjuszu, którzy zbudowali dwa filary, na których świat dziś nadal próbuje stać.

Arystoteles w Etyce Nikomachejskiej pisał, że „Celem życia jest eudajmonia – spełnienie, które pochodzi z urzeczywistniania naszej natury rozumnych istot.” Dla Arystotelesa wszystko miało telos – cel. Człowiek realizuje siebie przez cnotę i rozum. Kluczową była phrónēsis – praktyczna mądrość, zdolność do roztropnego działania w konkretnych okolicznościach. To nie tyle wiedza, co moralny refleks.

Konfucjusz natomiast pisał, że „Człowiek szlachetny kieruje się zasadą harmonii; człowiek mały – zasadą interesu.”(Analekty, VII.16). Dla niego celem nie było szczęście jednostki, ale porządek relacji społecznych. Cnota (ren), rytuał (li), mądrość i lojalność nie były jednostkowymi wyborami – były strukturą świata. Junzi – człowiek szlachetny – nie szukał kariery, lecz zgodności z niebiańskim porządkiem.

Dwa systemy – dwa światy? Czy też jedna ludzkość?

Etyka Arystotelesa działa w kulturze indywidualizmu. Konfucjusz zanurzony jest w kulturze kontekstu. Dla Arystotelesa podstawą porządku moralnego jest człowiek autonomiczny. Dla Konfucjusza sens ma człowiek zakorzeniony w relacjach. Zachód wychowuje przywódców. Wschód pielęgnuje opiekunów. W korporacjach zachodnich lider ma być inspirujący, pewny siebie, wizjonerem. W firmach azjatyckich przewodnik chce być skromnym, wyważonym, mistrzem relacji, strażnikiem ładu.

Niektórzy krytykują Zachód za nadmiar racjonalizmu i pogardę dla wspólnoty. Alasdair MacIntyre, kontrowersyjny, ale przenikliwy, pisał, że „W nowoczesności utraciliśmy kontekst cnót. Etyka została zredukowana do zarządzania konfliktami, a nie życia dobrego.” Z kolei konfucjanizm bywa oskarżany o konserwatyzm, utrwalanie patriarchatu i hierarchii. Twierdzi się, że to system, który tłumi bunt, ignoruje marginesy i kobiety.

Kant w swojej deontologii zawiesza etykę jeszcze wyżej, nauczając, że  „Postępuj tylko według takiej maksymy, dzięki której możesz chcieć, aby stała się powszechnym prawem.” To imperatyw moralny – etyka intencji, nie skutków. Nie pytamy „czy to się opłaca?”, ale „czy to słuszne?”. To idea, która inspiruje compliance w korporacjach, ale która – odarta z kontekstu – może stać się zimną litanią do regulaminu.

Robert Nozick. Opozycja Rawlsa. Odrzuca przymus, redystrybucję, planowanie. „Nie ma centralnego dyspozytora talentów”, pisał. Jeśli coś zdobyłeś legalnie i bez krzywdy – państwo nie ma prawa ci tego zabrać. Kapitalizm? Być może. Ale też ostrzeżenie, że sprawiedliwość musi respektować wolność.

Globalny kontekst i świat inflacji relacji.

W świecie, gdzie etyka ESG spotyka się z presją giełdowych wyników, gdzie startup z Tajwanu współpracuje z holdingiem z Frankfurtu, a dział HR w Nairobi wdraża „kulturę feedbacku” z Doliny Krzemowej, kolizja etyczna jest nieunikniona. Ale czy musi być destrukcyjna?

Może być szansą. Etyki Wschodu uczą cierpliwości, relacyjności, lojalności. Etyki Zachodu są afirmacją krytycznego myślenia, odwagi, doskonalenia siebie. Współczesna korporacja musi być hybrydą, „organizmosem” wartości, a nie monolitem. Jeśli zarządzający nie rozumie, że w Seulu „nie” mówi się przez milczenie, a w Nowym Jorku przez PowerPoint to popełni grzech nieetycznej ignorancji.

Inflacja relacji – słowo, którego nie znajdziesz w indeksach Wall Street. Ale może najbardziej realna waluta jutra.

Czy pogodzimy eudajmonię z harmonią?

Być może etyka przyszłości nie wybierze ani Arystotelesa, ani Konfucjusza.

Może zaprosi ich obu na konferencję online.

Tam, gdzie phrónēsis spotka się z li, tam, gdzie CEO nauczy się zarówno mówić „nie” z klasą, jak i słuchać z pokorą.

Jak pisał Arystoteles: „Nie możemy oczekiwać matematycznej precyzji w etyce; celujemy w tyle dobra, ile może pomieścić sytuacja.”

Konfucjusz dodawał, że „Człowiek, który sam siebie nie rozwija, nie ma prawa oczekiwać rozwoju świata.”

Ktoś kiedyś powiedział, że startup to przyspieszona wersja egzystencji. Paul Orfalea doświadczył tego dosłownie. W biznesie, jak w życiu, oczywiście prawdziwym wyzwaniem nie jest wzrost.

Prawdziwym wyzwaniem jest sprawiedliwość, która nie wypala, nie karze i nie dzieli, lecz tworzy.

Sprawiedliwość, czyli zbiorowa etyka, człowieka szlachetnego, kompetentnego, zdolnego do myślenia za zasłoną niewiedzy.

Choćby przez chwilę.