Esej o subwersji, propagandzie i zorganizowanym fałszu władzy wobec wspólnoty politycznej.

Jeśli chcesz zrozumieć współczesny świat, musisz najpierw zrozumieć jedno. Władza Kłamie. Nie przypadkiem, nie niechcący, nie od czasu do czasu, ale regularnie, z wyrachowaniem i systematycznie. Kłamie w sposób zorganizowany, strukturalny, ukierunkowany. Nie dlatego, że boi się prawdy, lecz kłamie dlatego, że prawda jest niebezpieczna, gdyby tylko ludzie zaczęli ją widzieć, rozumieć i ze sobą konfrontować. To właśnie dlatego George Washington, jeden z ojców nowoczesnej republiki, ostrzegał, że „Jeśli wolność słowa zostanie odebrana, wtedy głupcy i milczenie poprowadzą nas jak owce na rzeź.”

 

Z pełną naukową odpowiedzialnością i bez cienia defensywności zasygnalizujemy o tym, dlaczego władza oszukuje suwerena, jakie narzędzia wykorzystuje, jak rozkłada się komunikacja społeczna pod naporem manipulacji i propagandy oraz dlaczego subwersja pojęć aksjologicznych (czyli tych odnoszących się do wartości takich jak sprawiedliwość, wolność, równość) jest skuteczną bronią polityczną w rękach klas posiadających władzę, organizację i bogactwo.

Komunikacja jako pole walki. Informacja i kontrola wyobraźni.

Komunikacja społeczna nie jest tylko przekazem informacji, ale głęboko kulturowym procesem formatowania wyobraźni zbiorowej. Przekazujemy nie tylko fakty, lecz także kategorie, schematy poznawcze i aksjologiczne, przez które świat ma być widziany. Język, gesty, obrazy – to wszystko formy przekazu, które nie tylko opisują rzeczywistość, ale ją tworzą. Jak mówi klasyczna teoria komunikacji, efektywność komunikacji opiera się na trwałości, ekspresyjności, prędkości i dyfuzji, tak więc zasadza się na tym, jak daleko, szybko i głęboko może dotrzeć struktura znaczeń.

Gdy komunikacja zostaje zawłaszczona przez władzę, staje się przestrzenią kontroli i dominacji. Zamiast służyć adaptacji i rozumieniu, służy hegemonii poznawczej, komunikacja oddaje się narzucaniu pewnej interpretacji świata jako jedynej możliwej.

Władza nie musi kłamać, jeśli może nazwać prawdę inaczej.

Gdy George C. Homans redukował życie społeczne do wymiany nagród i kar, zignorował rzeczywiste struktury władzy i konfliktu. Jego teoria, zbudowana na psychologicznym redukcjonizmie, zakładała, że człowiek to istota maksymalizująca zysk i minimalizująca straty. Ale czy rzeczywiście na tym polega sprawiedliwość? Czy człowiek, który mówi, że jest wyzyskiwany, jedynie nie aprobuje proporcji między swoim wysiłkiem a wynagrodzeniem?

Jak pokazuje Jacek Tittenbrun, to nie jest teoria – to ideologia. To wulgarna nauka, która przekształca pospolite wyobrażenia w język doktrynerski i podaje je jako wyjaśnienia naukowe. Tego typu uproszczenia są niezwykle przydatne dla władzy, ponieważ subwertują pojęcia. Naukowcy przekształcają „niesprawiedliwość” w „subiektywne odczucie”, „niewolnictwo ekonomiczne” w „naturalny rezultat wymiany”, a „wyzysk” w „kwestię gustu”.

Tymczasem prawda jest bardziej bolesna i strukturalna. Istnieją obiektywne mechanizmy nierówności – własność środków produkcji, dostęp do informacji, podział pracy – które nie są wynikiem indywidualnych decyzji, ale historycznych i politycznych układów siły. Jeśli nauka ignoruje te mechanizmy, nie jest już wiedzą – staje się narzędziem władzy.

Propaganda jako technologiczna forma zniewolenia.

Socjologia wulgarna służy władzy na poziomie ideologicznym, a propaganda jest jej bronią bezpośrednią. To nie jest przypadkowe hasło w kampanii czy nieuczciwa narracja medialna. To skoordynowany proces deracjonalizacji komunikacji społecznej, który zastępuje rozmowę emocją, a argument plącze ze skojarzeniem.

Propaganda omija proces „przegadywania” – czyli deliberacji, rozmowy, porównywania doświadczeń – i tworzy w umyśle odbiorcy powiązania między ideami a uczuciami aprobaty lub lęku. Jak pisał Harold Lasswell, propaganda to „kontrola poprzez mity”. Władza wie, jakie emocje dominują w społeczeństwie i wdrukowuje w nieodpowiednie obrazy. Imigrant? Zagrożenie. Socjalizm? Groźba. Liberalizm? Rozkład. Niezależne media? Wrogowie narodu.

Współczesne przykłady są liczne. Rządy Węgier i Polski przedstawiają organizacje obywatelskie jako „agentów obcego wpływu”. W Rosji każda krytyka wojny na Ukrainie jest przedstawiana jako zdrada. W Stanach Zjednoczonych administracja Trumpa systematycznie dezinformowała opinię publiczną w sprawie pandemii COVID-19, zaprzeczając dowodom naukowym, by nie podważać swojej pozycji.

To nie są wyjątki. To reguła funkcjonowania władzy, która czuje się zagrożona prawdą.

Komunikacja zbiorowa jako ofiara.

Rozpad przegadywania i zbiorowej inteligencji.

W warunkach dominacji propagandy i subwersji pojęć, komunikacja traci swoją najważniejszą funkcję – funkcję adaptacyjną. Przestaje służyć zbiorowemu zrozumieniu i współdziałaniu. Przestaje być medium zbiorowej inteligencji. Staje się kanałem masowej perswazji, w którym słabsi, nieortodoksyjni i niezorganizowani nie mają szansy na zaistnienie.

Dlatego rozmowa publiczna zamiera, a w jej miejsce pojawiają się plemiona opinii, zbudowane na emocjach i stereotypach. Dlatego racjonalne argumenty są wyśmiewane jako elitarne, a pogłębiona wiedza traktowana jako oderwana od rzeczywistości.

Jak zauważa Timothy Snyder, historyk z Yale, autor książki o tyranii, pierwszym krokiem do autorytaryzmu jest zniszczenie prawdy. „Jeśli nic nie jest prawdą, to nikt nie może krytykować władzy, ponieważ nie ma już na czym oprzeć swojej krytyki.” Taka sytuacja jest nie tylko zagrożeniem dla demokracji – to dezintegracja wspólnoty.

Dlaczego władza oszukuje suwerena?

Władza nie oszukuje przypadkiem. Oszukuje, ponieważ musi. Ponieważ w systemach opartych na nierównościach strukturalnych, wyzysku ekonomicznym i kontroli instytucjonalnej, prawda jest największym zagrożeniem dla dominacji. Jeśli ludzie zrozumieją, że ich pozycja nie wynika z braku kompetencji czy naturalnego porządku rzeczy, ale z historycznych układów siły, mogą zacząć żądać zmiany.

Z tej perspektywy kłamstwo staje się mechanizmem przetrwania klasy rządzącej. Jak zauważa Jason Stanley, filozof z Yale i autor książki How Propaganda Works, „władza oparta na niesprawiedliwości potrzebuje mitologii, która tę niesprawiedliwość usprawiedliwia.”

obrona komunikacji jako obrona wolności.

Pozostaje pytanie. Czy można z tym walczyć? Czy istnieje sposób, by odzyskać prawdę, rozum i wspólnotę?

Tak. Nie jest to droga łatwa. Wymaga odbudowy instytucji publicznej rozmowy, opartej na przegadywaniu, edukacji, różnorodności i odpowiedzialności.

Wymaga rozpoznania mechanizmów subwersji, a więc zrozumienia, jak język, nauka i przekaz są używane przeciwko obywatelom.

I wreszcie – wymaga wspólnoty, która nie boi się prawdy, bo jak mówił George Washington: „Prawda będzie, prędzej czy później, ostatnią instancją, do której wszyscy się zwrócą.”

Dopóki nie zrozumiemy, że komunikacja to nie technika, lecz pole walki, władza zawsze będzie o krok przed obywatelami.

Gdy zaczniemy widzieć, mówić i działać inaczej, to możliwe, że odzyskamy nie tylko głos, ale i przyszłość.